Turecka Republika Cypru Północnego

W ramach podróży poślubnej skupiliśmy się na odpoczynku. Było jednak jedno miejsce, które chciałem koniecznie odwiedzić. Nikozja – stolica i główne miasto Cypru, razem z całą aglomeracją mniej więcej wielkości Gdyni. Co w niej jest dla mnie ciekawego? Jest nazywana ostatnią podzieloną stolicą na świecie. Przez sam jej środek prowadzą zasieki, a lotnisko, które dawniej było głównym portem lotniczym Cypru, stoi nieużywane od 43 lat w strefie buforowej. Północna część Nikozji i całej wyspy jest pod kontrolą Tureckiej Republiki Cypru Północnego – nieuznawanego przez nikogo oprócz Turcji państwa. Dzięki podziałowi na dwa państwa jest to też jedyna stolica, która przez pół roku każdego roku jest jednocześnie w dwóch strefach czasowych – w zimie na północy jest o godzinę później. Oczywiście, musiałem tam choćby na chwilę wejść.

Wlepka „nie zapomnimy” na płocie szkoły w Larnace.

Choć w języku polskim obowiązuje nazwa Nikozja, Grecy znają to miasto jako Lefkosia, a Turcy jako Lefkoşa. Z Larnaki można dojechać tam autobusem, który rusza w dni robocze co około 1-1,5h z przystanku na ulicy Finikoudes przy samej plaży. Bilet w jedną stronę to 4 euro (bilet całodniowy na trasę, czyli w zasadzie powrotny – 7 euro), a przejazd trwa około 60-70 minut. Już w połowie drogi na horyzoncie pojawia się miasto, a za nim – góry Kierinii. Widok sam w sobie jest ładny, ale najbardziej w oczy rzuca się to.

fot. Muratsahan / Wikimedia / CC-BY-SA 3.0

W historii wyspa wielokrotnie zmieniała swoją przynależność państwową. Od 1878 Cypr przeszedł z rąk Imperium Ottomańskiego pod władzę brytyjską, początkowo jako protektorat, a od 1914 roku po kolei pod okupację i jako kolonia Wielkiej Brytanii. W tym czasie wielokrotnie miały miejsce demonstracje w sprawie włączenia wyspy w skład Grecji (enosis), czego domagała się część greckiej większości mieszkańców. W 1955 roku powstała organizacja EOKA, która podjęła walkę partyzancką. Wśród tureckiej mniejszości równolegle do koncepcji enosis powstała koncepcja taksim (podziału) – część wyspy miała trafić do Turcji, część do Grecji. W wyniku działań partyzantki i wieloletnich negocjacji pomiędzy Wielką Brytanią, prawosławnym arcybiskupem Makariosem, Turcją i Grecją, 16 sierpnia 1960 roku powstało niepodległe państwo Cypr. Od tego czasu na wyspie trwały starcia pomiędzy Turkami i Grekami, których skutkiem było wysłanie tam sił pokojowych ONZ.

Arcybiskup Makarios III

15 lipca 1974 roku arcybiskup Makarios został usunięty ze stanowiska przez zamach stanu, który przeprowadziła EOKA B przy wsparciu greckiej junty wojskowej. Głównym celem nowego rządu było wchłonięcie Cypru przez Grecję. Pięć dni później turecka armia dokonała inwazji. Walki potrwały kilka dni, w czasie których upaść zdążyły grecka junta i marionetkowy rząd Cypru. Do czasu zawieszenia broni 23 lipca tureckie wojska kontrolowały 7% wyspy. 14 sierpnia Turcja zaatakowała kolejny raz. Tym razem walki trwały przez 2 dni. Wieczorem 16 sierpnia w życie weszło kolejne zawieszenie broni. Od tego czasu Turcja okupuje 37% wyspy, na których powołano Turecką Republikę Cypru Północnego. W wojnie zginęło co najmniej 7 tysięcy osób, a 2 tysiące nadal są uznawane za zaginionych. Niemal 250 tysięcy osób musiało opuścić swoje domy i przeprowadzić się do odpowiadającej ich narodowości części wyspy. Po 8 latach bezskutecznych negocjacji, północna część Cypru ogłosiła niepodległość jako Turecka Republika Cypru Północnego. Od czasu wejścia Cypru do Unii Europejskiej, również Cypr Północny jest de jure częścią UE, ale tymczasowo jest wyłączony z unijnej legislacji. Od czasu wejścia do UE sytuacja nieco się unormowała i obecnie zarówno obywatele Unii, jak i obu części Cypru mogą przechodzić na drugą stronę granicy bez większych problemów. Otwarto też przejście graniczne na ulicy Ledra – głównej pieszej ulicy starego miasta Nikozji.

ulica Ledra, Nikozja

Nieświadomy turysta mógłby spokojnie przejść na drugą stronę, nie zdając sobie w ogóle sprawy z tego, że wchodzi pod jurysdykcję innego państwa. Przejście graniczne nie jest oznaczone jako takie ani ze strony greckiej, ani tureckiej. Ot, kontrola policyjna, która faktycznie bardzo przypomina taką zwyczajną kontrolę graniczną, ale wprost tego nikt w żadnym momencie nie mówi. Po tureckiej stronie też na tym akurat przejściu nie ma żadnej informacji w rodzaju „Welcome to the Turkish Republic of Northern Cyprus”.

Tak to wygląda ze strony greckiej. Pomnik, potem budka policyjna, w której należy pokazać dowód osobisty.
W czasie naszego przechodzenia przez granicę wartę pełnił właśnie taki pogranicznik.

Pomiędzy kontrolą grecką a turecką mija się kilka niedawno odnowionych domów. W jednym przypadku nawet na balkonie stało krzesło, tak jakby właściciel miał za chwilę wrócić. Od 40 lat w tych domach nikt nie mieszka.

Już po tureckiej stronie.

Zmiana po przejściu na stronę turecką jest widoczna. Zaczynają się napisy po turecku, uliczki wydają się jakby ciaśniejsze. Zaraz przy granicy uliczki starego miasta to głównie sklepy i zapach taniego plastiku ze sprzedawanych butów. Wszystkie ceny w tureckich lirach, ale w większości miejsc można płacić w euro – często nawet kartą. Zamiast fatalnego cypryjskiego piwa KEO w barach jest piwo Efes z Turcji – nie mam niestety pojęcia, czy jest choćby pijalne, bo nie próbowałem.

Podróbki Nike, Adidasa wydają się być bardzo popularne. Towary jak z tczewskiego Manhattanu, tylko w zupełnie innych warunkach. Koniec ulicy to początek strefy buforowej.

Zdarza się i przyjemne grafitti.

Niektóre uliczki są zdecydowanie przyjemniejsze niż po greckiej stronie. Uwagę zwracają też tablice rejestracyjne – najczęściej pięcioznakowe w przeciwieństwie do sześcioznakowych z południa.

Uwagę zwraca też meczet Selimiye – pierwotnie gotycka katedra, co dobrze widać zarówno z zewnątrz, jak i w środku. Po lewej stronie od wejścia tkanina dla kobiet, które chciałyby wejść, ale nie mają chusty.

Obok meczetu znajduje się rynek Bandabulya – hala targowa zbudowana w 1932 roku. Znajduje się tam szczególnie dużo sklepów z tkaninami, ale można też kupić nieco suwenirów z Cypru Północnego. Nie ma ich jednak dużo – głównie parę magnesów (łatwiej o magnes z wersami z Koranu, niż z flagą Cypru Północnego) i pocztówki.

Przeszliśmy się jeszcze w okolice Kolumny Weneckiej – pochodzącej z dawnej stolicy Cypru, Salamis, która to została przewieziona do Nikozji przez Wenecjan w 1550 roku. Miała wtedy symbolizować władzę Wenecji na terenie Cypru. Obecnie wokół kolumny (jak na każdym właściwie placu po północnej stronie) stoją ławki i stoliki. Właściwie wszystkie stoliki, jakie tylko widziałem na takich placach, były zajęte przez mężczyzn pochłoniętych grą w tryktraka. Dość charakterystyczne jest też to, że obok siebie wiszą flagi Cypru Północnego i Turcji. Gdy pojedzie się na południową stronę, równie często spotyka się obok siebie flagi Cypru i Grecji.

W tle budynek brytyjskich sądów prawa kolonialnego z czasów brytyjskiej dominacji.

Po drodze moją uwagę wzbudził też ładny, najwyraźniej zabytkowy budynek. Jak się okazuje, należy do Evkaf – organizacji, która swoje korzenie wywodzi z 1571 roku (roku pierwszej ottomańskiej inwazji na Cypr), jeśli dobrze rozumiem, jest religijną fundacją, która pełni działalność dobroczynną i rości sobie prawa do 14% nieruchomości na terenie całego Cypru.

Wróciliśmy na grecką stronę.

W pobliżu ratusza greckiej strony Nikozji na drzewie wisiały zdjęcia żołnierzy. Przez nieznajomość greckiego nie zrozumiałem, czy na pewno o to chodzi, ale wyglądali oni na ofiary walk z lat 70.

Do Nikozji trafiliśmy w ciekawym momencie – po powrocie do Larnaki okazało się, że absolutnie wszystkie cypryjskie stacje telewizyjne mówią o jednym – w Genewie podjęto rozmowy w sprawie połączenia obu państw cypryjskich. Jak podawały media, doszło do najdalej idących porozumień w historii kontaktów pomiędzy przedstawicielami obu państw, Grecją i Turcją. Negocjacje miały być kontynuowane i przez chwilę wyglądało na to, że są szanse na to, by „ostatnia podzielona stolica” (a Jerozolima?) miała znowu zostać połączona. Kluczowa jednak okazała się kwestia tureckich wojsk, które stacjonują na Północy. Czas pokaże, czy negocjacje przerodzą się w cokolwiek skutecznego, mam jednak co do tego spore wątpliwości.

Co ciekawe, mapa, którą pokazano w tle na jednym z kanałów cypryjskiej telewizji, wydaje się pochodzić z… Polski.