Byłem też na meczu cypryjskiej ekstraklasy, gdzie Nea Salamina Ammochstos (dawniej Famagusta) pokonała AEZ Zakakiou 2:0.
Może i trochę ponarzekałem, ale w sumie kiedyś bym wrócił. Cypr to był też dla mnie pierwszy kontakt z ruchem lewostronnym na drogach. Z perspektywy pieszego jest to lekko konfundujące.
Gdy zacząłem planować wyjazd na Cypr, z wielu źródeł dostałem sugestie, że warto na miejscu wypożyczyć samochód. Myślałem, że chodzi o to, żeby zobaczyć jak najwięcej i częściowo na pewno to było powodem, ale szybko przekonałem się, że nie tylko o to chodzi.
Poniedziałek, godzina 18. Wychodzę na dwukilometrowy spacer, którego celem jest położony w leżącej nieco na obrzeżach miasta dzielnicy stadion piłkarski. Google Maps (swoją drogą, świetna sprawa w warunkach bez internetu) pokazuje mi, że przynajmniej częściowo będę szedł w miarę głównymi ulicami.
Ilu pieszych spotkałem po drodze?
Żadnego.
To był jeden z trudniejszych spacerów w moim życiu. Pierwszy dzień w kraju z ruchem lewostronnym oczywiście nie był czynnikiem, który ułatwiałby sprawę, ale były i inne problemy.
Okazało się, że na ruchliwej ulicy w 70-tysięcznym mieście chodnik jest opcjonalny. Dokładniej, kwestia ruchu pieszych jest prywatną – jeśli właściciel posesji widział taką potrzebę, to przed jego domem chodnik jest, a jeśli następny potrzeby nie widział, to chodnika już nie ma. Wiąże się to z interesującymi problemami dla próbującego przedrzeć się z punktu do punktu desperata.
Chodnik najczęściej jest na szerokość jednej dość chudej osoby, bo po co komukolwiek więcej?
Jeśli jednemu właścicielowi pasowała jedna wysokość chodnika, a drugiemu pasowało 20 cm wyżej, to nie ma mowy o dogadaniu się. Będzie schodek, albo, w najlepszym przypadku, trochę betonu wylane na punkcie styku. Czasem właściciel nie chce, by ktoś obcy chodził po jego chodniku. Wtedy na trasie znajdzie się… murek.
Słup energetyczny? Żaden problem! Obstawimy go betonem tak, by wychodzący na ulicę mógł pozastanawiać się, czy coś jedzie z naprzeciwka!
Przejścia dla pieszych są domena tylko i wyłącznie największych dróg. Poza nimi – dwa pasy w każdą stronę? Wszyscy idą, więc ty nie dasz rady?
To może chociaż transportem publicznym gdzieś pojadę? Okej, na trasach międzymiastowych nie ma problemu. Częstotliwość jest, jaka jest, ale wiadomo, o której jedzie autobus i ile kosztuje przejazd.
A po mieście? Przystanek jest oznaczony, to już coś. I ile linii z niego jedzie! Tylko dokąd i kiedy?
Może dowiem się z tabliczki na autobusie?
Jak się dowiedziałem, rozkłady istnieją – w internecie. Były też linie, które miały wyświetlacz z informacją o końcowym przystanku, głównie te jadące na lotnisko. Nie to, żeby dało się w nocy wydostać z lotniska inaczej niż taksówką… Zupełnie nie dziwiło mnie, że większość miejskich autobusów, które widziałem po drodze, na pokładzie miała albo zero, albo jedną osobę. Też jak najszybciej organizowałbym sobie samochód.
W ramach podróży poślubnej skupiliśmy się na odpoczynku. Było jednak jedno miejsce, które chciałem koniecznie odwiedzić. Nikozja – stolica i główne miasto Cypru, razem z całą aglomeracją mniej więcej wielkości Gdyni. Co w niej jest dla mnie ciekawego? Jest nazywana ostatnią podzieloną stolicą na świecie. Przez sam jej środek prowadzą zasieki, a lotnisko, które dawniej było głównym portem lotniczym Cypru, stoi nieużywane od 43 lat w strefie buforowej. Północna część Nikozji i całej wyspy jest pod kontrolą Tureckiej Republiki Cypru Północnego – nieuznawanego przez nikogo oprócz Turcji państwa. Dzięki podziałowi na dwa państwa jest to też jedyna stolica, która przez pół roku każdego roku jest jednocześnie w dwóch strefach czasowych – w zimie na północy jest o godzinę później. Oczywiście, musiałem tam choćby na chwilę wejść.
Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. dowiedz się więcej.