Lampiony? Nie przy lotnisku!

Widzicie tę małą, czarną kropkę na górze zdjęcia? To jest chiński lampion szczęścia. Mniej więcej w okolicach zachodu słońca wznosił się nad Moreną.

Lampiony wyglądają pięknie w nocy. Puszczanie ich w takim miejscu, że praktycznie wnoszą się nad ścieżką podejścia, to proszenie się o kłopoty. Choć ciężko mi wyobrazić sobie sytuację, w której kolizja z lampionem spowodowałaby uszkodzenia samolotu (przypominam jednak, że potrafi spowodować je zderzenie z ptakiem), warto pamiętać też, że lampiony emitują światło w miejscu, w którym pilot się go nie spodziewa. Chcielibyście, by pilot z Wami na pokładzie musiał reagować na niespodziewane zdarzenia podczas podchodzenia do lądowania?

Jeśli chcecie puszczać lampiony w pobliżu lotniska, zgłoście to najpierw do Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej. Więcej informacji na ten temat znajdziecie na stronie ULC. A jakbyście jeszcze nie byli przekonani, to taki mały cytat z powyższej strony:

Jednocześnie przypominamy, iż zgodnie z art. 211 ust. 12 ustawy Prawo lotnicze zignorowanie powyższych zasad, jest zagrożone karą grzywny, karą ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do roku.

Piknik lotniczy w Pruszczu Gdańskim

Zajrzałem dziś na piknik lotniczy w Pruszczu Gdańskim. Odbywają się takie co pół roku, ale pierwszy raz dowiedziałem się o terminie przed wydarzeniem – dokładnie wczoraj wieczorem.

Wszystkie ulice w promieniu kilkudziesięciu metrów od wejść na teren lotniska były pełne samochodów. Pomimo tego, że na terenie bazy przygotowano parkingi, wojskowi musieli odmawiać wjazdu ze względu na wypełnienie. Bardzo dużo osób przyszło też pieszo.

Na wystawie statycznej zaprezentowano samoloty Aeroklubu Gdańskiego. Do AN-2 można było wejść, z czego korzystały głównie dzieci.

Była też Cessna 150. Na takich robi się kursy lotnicze w Pruszczu.

Oczywiście pokazano też dużo sprzętu wojskowego. Każdy pojazd był dosłownie oblężony przez dzieci i dorosłych.

Mi-2 – kolejki do zrobienia fotki. Najwyraźniej hitem jest postawienie dziecka w drzwiach śmigłowca i sfotografowanie dziecka.

Przyleciał też AH-64. Olbrzymia różnica w porównaniu z Mi-2 czy Mi-24, jeśli chodzi o wykonanie. Amerykańska załoga siedziała na burcie i brała na ręce dzieci do zdjęć.

Był i mem z Chuckiem Norrisem za szybą.

Mi-24.

Dwie z takich maszyn co jakiś czas startowały też do pokazów w powietrzu.

Zapewnione były toi-toie, a w nich zdarzały się takie potwory.

Catering na miejscu zapewniało kilka różnych food trucków i innych przybytków. Zauważyłem też, że w tym sezonie modne są wózeczki z oranżadą a’la PRL.