Od najwyższej do najniższej ligi w Norwegii

W ciągu tygodnia byłem na dwóch meczach piłkarskich w Norwegii. W poniedziałek na meczu ekstraklasy, a w niedzielę na meczu 9. dywizji, która jest dziesiątą, najniższą klasą rozgrywkową mężczyzn w piłce nożnej tutaj.

Na ekstraklasie byłem w Drammen – lokalny Strømsgodset podejmował u siebie drużynę Brann z Bergen.

75 minut baardzo przeciętnego futbolu, po którym nagle wpadła bramka. Samobójcza.

Drużyna Brann dostała tym golem całkiem solidnego kopa, bo kilka minut później strzelili jeszcze jednego gola, tym razem do właściwej siatki.

W niedzielę z kolei pojechałem do kompleksu boisk Ullern, gdzie miał odbyć się mecz dziesiątej ligi pomiędzy piątą drużyną lokalnego Ullern, a trzecią drużyną Sagene. Gdy przyjechałem na miejsce, okazało się, że mecz się nieco opóźni – trzeba było odgarnąć z boiska śnieg i przynieść bramki. Jak się okazuje, przepychanie bramki przez półmetrową zaspę jest dość trudne.

Szesnaście minut po planowanym rozpoczęciu sędzia w końcu odgwizdał start spotkania. W tym momencie na trybunach byłem tylko ja. W trakcie meczu były momenty, w których naraz spoza ławek mecz oglądały maksymalnie 3 osoby plus pies, ale pozostałem jedynym widzem, który wytrzymał całe spotkanie.

Okazuje się, że dziesiąta liga może odbywać się w znacznie bardziej wyluzowanej atmosferze, niż najniższa liga w Polsce. Jeśli śnieg przeszkadza, jedno pole karne może być krótsze niż drugie, za linię boczną mogą robić pachołki, nie są potrzebne chorągiewki na rogach boiska, a sędzia główny nie potrzebuje udawanych asystentów, którzy będą symbolicznie stać z chorągiewkami na bokach. Przerwę pomiędzy połowami można też skrócić do sześciu minut. Co ciekawe, najwyraźniej na tym poziomie rozgrywkowym można też robić wiele zmian, w tym powrotne.

Mecz może też kończyć się przy zapadającym zmroku bez konieczności włączania oświetlenia, bramką na (najprawdopodobniej) 6:6. W pewnym momencie było 5:3 i miałem cichą nadzieję, że mecz Ullern-5 z Sagene-3 zakończy się takim właśnie wynikiem. Co ciekawe, w tej samej lidze gra też czwarta drużyna Ullern.

Marzenie bycia jedynym widzem na meczu spełnione. Zarówno najwyższa, jak i najniższa liga były warte swoich odpowiednio 250 koron i 0 koron za wstęp.