#4, Mińsk, Białoruś, marzec 2016
Dokładnie rok temu byłem na koncercie Zemfiry w Mińsku. Nawet jeśli wcześniej uważałem, ze tramwaje w warszawskim Mordorze w godzinach szczytu były zatłoczone, to, co przeżyłem, jadąc trolejbusem na Mińsk Arenę było znacznie, znacznie gorsze. W tamtą stronę gdzieś w połowie drogi pojazd się zepsuł, więc do jednego zmieściły się dwie grupy fanów. Na miejscu potężne kolejki, milicjanci z OMONu robiący za porządkowych (trzeba przyznać, że bardzo skuteczni), niedziałające sieci komórkowe i scyzoryk, którego mimo kilkukrotnych przypomnień samemu sobie zapomniałem wyjąć z plecaka. Piętnaście tysięcy ludzi na stadionie, my daleko na trybunach – na tyle daleko, że ledwo dało się zobaczyć Zemfirę na scenie. Na telebimach też nie było najłatwiej. Powrót do hotelu o 2 w nocy, a pociąg do Brześcia o 6:35.