Łańcuch światła

W Polsce w tej chwili dużo się dzieje. Gdy tak jest, na ulicach pojawiają się demonstracje. Wziąłem dziś udział w jednej z nich, odbywającej się pod gmachem sądu przy ulicy Nowe Ogrody w Gdańsku.

Na miejsce dotarłem na parę minut przed godziną 21, która była ogłoszona jako godzina startu demonstracji. Już z daleka było widać, że miejsca pod sądem zabrakło – ludzie zgromadzili się też pod budynkiem Szpitala Wojewódzkiego po drugiej stronie ulicy, a policja powoli udostępniała też pas ruchu.

Więcej po kliknięciu na „Read more”.

Środkiem jeszcze jeździły samochody i tramwaje. Przekrój wiekowy ludzi różnorodny – z pewnością nie była to demonstracja emerytów, jak się ostatnio zwykło mówić.

Niektóre z przejeżdżających aut trąbiły. Z tego akurat machano bodajże Konstytucją.

Zgodnie z apelami organizatorów, dużo osób przyniosło świeczki i znicze. Demonstracja nazywała się swoją drogą „Łańcuch światła”.

Były flagi Polski, UE, Gdańska a także jedna tęczowa flaga.

W osi demonstracji, pod tabliczką z nazwą sądu widoczny był Paweł Adamowicz.

Ludzi było dużo – znacznie więcej, niż na demonstracji Czarnego Protestu, na której byłem w Sopocie jakiś czas temu. Nie podejmę się jednak szacowania liczby, tym bardziej, że ona się zmieniała – sam ulotniłem się po jakichś 30 minutach.

Nad tłumem latał dron. Zastanawiałem się, czy którychś mediów, czy policji.

Sprawa ewidentnie ruszyła młodych. Na samym początku odśpiewano hymn Polski, dużo ludzi ewidentnie miało problem z kolejnymi zwrotkami, ale mimo tego atmosfera była dobra.

Mógł ją nieco psuć dobór mówców i średniej jakości nagłośnienie. Osoby stojące nieco dalej nie były w stanie usłyszeć większości tego, co mówią posiadacze mikrofonu, a jedynie skandowanie tłumu. Momentami stwierdzałem, że może i dobrze, gdy usłyszałem słowa o tym, że może i PiS przejmie sądy tu na miejscu, ale i tak na końcu czeka ich Sąd Ostateczny.

Do pozytywów można zaliczyć straż KOD, która ogarniała sprawy organizacyjne wzdłuż ulicy. Choć o samej organizacji zdanie mam różne, sprawnie zachęcali protestujących do zrobienia miejsca karetkom i tramwajom (protest odbywał się zaraz obok trzech szpitali, a także jedynej linii tramwajowej na Siedlce i Morenę).

Było warto pójść, choćby na część? Moim zdaniem tak. Dodatkowa głowa w tłumie, pokazująca, że więcej ludzi nie zgadza się na sposób przeprowadzania zmian ustrojowych w Polsce, zawsze się przyda.