27 minut w Angermünde

Pierwotnie myślałem, że na wizytę w Angermünde mam godzinę. Po dokładniejszym sprawdzeniu rozkładów okazało się jednak, że tak miało być w wersji, w której z Angermünde chciałem wracać do Polski. Przy chęci dalszej jazdy do Berlina z planowanych 60 minut zrobiło się 27, w ciągu których musiałem jeszcze kupić bilet na dalszą podróż. Czy przesiadka była więc warta zachodu?

Owszem, była. Co prawda w niedzielę o 7 rano na ulicach miasta nie spotka się absolutnie żadnego pieszego, ale samo przejście się po miejscowości w okresie przedświątecznym było miłe. Już powyżej widać główny rynek miasta, na którym stał rozświetlony jarmark świąteczny. W Angermünde mieszka 15 tysięcy osób, więc nie jest to metropolia, ale sądząc po zasobie dostępnych sklepów, najwyraźniej pełni rolę małego regionalnego centrum.

Siedziba miejskiego zakładu zajmującego się dostarczaniem gazu i ogrzewania do mieszkań. Tutaj wieczorno-nocne iluminacje były szczególnie ładne.

Zakład miał też świąteczną wystawkę o bardzo przyjaznej atmosferze. Oczywiście, nie obyło się bez monitora z nagraniem płonącego kominka.

Obok budynku znajduje się Friedenspark – Park Pokoju. Dosyć mocno w oczy rzuca się pomnik żołnierzy radzieckich, którzy zmarli podczas walk na terenie Niemiec. „Wieczna sława bohaterom”, mówi napis na górze. Podobne pomniki są między innymi w Tczewie i Ahlbeck. Ten tczewski to miejsce, gdzie Młodzież Wszechpolska składa wnioski o zdjęcie czerwonej gwiazdy z pomnika.

Ulice miasta ciche i spokojne. W oknach bardzo często skomplikowane dekoracje świąteczne, aż miło było popatrzeć. Coś, czego nie miałem w tym roku w żadnym momencie w Polsce – faktycznie czułem, że nadchodzą jakieś święta. Na domofonach zwykle były wypisane nazwiska mieszkańców. Dosyć często można było zauważyć polskie nazwiska.

Dekoracje świąteczne na każdym kroku. Dużo lampek w oknach i na witrynach sklepowych.

Trzeba było jednak wracać na pociąg, którego stacją docelową było Lutherstadt Wittenberg – w dosłownym tłumaczeniu Miasto Lutra Wittenberga. Jak się okazuje, jest to oficjalna nazwa Wittenbergi. Trochę, jakby u nas jadąc do stacji Wadowice jechało się do stacji Miasto Papieża Wadowice. Już widzę, jak radziłyby sobie z tym systemy rozkładów jazdy na kolei…

Warto odwiedzić Angermünde. Żałuję trochę, że nie miałem tam jeszcze co najmniej z 30 minut – zdążyłbym jeszcze podejść nad jezioro i zwiedzić tę nadwodną część miejscowości. Pierwotnie stwierdziłem, że nie ma co kończyć podróży na Angermünde, głównie dlatego, że obawiałem się, że o 7 rano w niedzielę nie będzie żadnego otwartego sklepu, a jak to tak, wracać z Niemiec bez niemieckich słodyczy. Myliłem się. Na dworcu kolejowym jest czynny codziennie od bodajże 5 do 23 market. Wybór na miejscu nie jest może tak oszałamiający, jak w większych supermarketach, ale na proste zakupy absolutnie wystarczający.

Gdy jest cieplej, dodatkową atrakcją miasta może też być ZOO. Oczywiście, o 7 rano nieczynne.

Dużą zaletą miasta jest oczywiście to, że można dojechać do niego ze Szczecina na bilecie turystycznym Przewozów Regionalnych. Nie jest to może wielki ośrodek miejski, ale niewątpliwie bardzo urokliwe miejsce. Polecam i nie wykluczam, że kiedyś tu wrócę.